Urząd Miejski uczcił zakończenie programu rewitalizacji tczewskiej Starówki.
W jego trakcie dokonano m.in. remontu kamienic i wytyczenia trzech ścieżek widokowych opatrzonych tablicami informacyjnymi opracowanymi przez Dawny Tczew. Zaangażowano także mieszkańców, organizując m.in. cztery edycje Święta Ulicy czy letnie koncerty w ramach Muzycznej Starówki. Zorganizowano nawet konkurs na udostępnienie dużego lokalu po kosztach zużycia mediów, bez opłat czynszowych, którego owocem jest popularny bar mleczny „Kociewiak”. Pojawiły się również oddolne inicjatywy, jak zrealizowany przez Fundację Pokolenia latem ubiegłego roku piknik w środku miasta. Ogólna sytuacja na Starym Mieście nie wygląda już jednak tak pięknie. Spacerując po najstarszej dzielnicy Tczewa, mieszkańcy co rusz widzą kartki z napisem „Lokal do wynajęcia”. Tylko w ostatnim czasie zamknięte zostały m.in. Staromiejski Kredens oraz księgarnia na pl. Hallera. Świetnie za to prosperują lombardy czy lumpeksy. Mimo starań dzielnica zdaje się stale balansować na granicy obumarcia. Co jeszcze trzeba zrobić, że Starówka naprawdę odżyła?
27 lutego Rada Miasta przyjęła zapowiadaną od ubiegłego roku uchwałę w sprawie zwolnienia z podatku od nieruchomości tych spośród staromiejskich przedsiębiorców, którzy prowadzą działalność gastronomiczną. Krótko po uchwale pojawiły się głosy, że ulga zaadresowana została do zbyt wąskiego grona.
– W uchwale Rady Miasta dotyczącej zwolnienia z podatku od nieruchomości na terenie Starego Miasta zapomniano o tak potrzebnych dla ludności usługach, jak choćby fryzjer, szklarz czy krawiec. Świadczone tam usługi są na pograniczu opłacalności – zwraca uwagę radny Kazimierz Janusz – Nie wspomnę też o tym, że poprzez zmniejszenie kosztów można by zachęcić nowych rzemieślników do działalności. Uważam, że nie są to duże pieniądze dla miasta, a w znacznym stopniu mogą również ożywić Starówkę.
– Ulga dla właścicieli lokali gastronomicznych dopiero wchodzi w życie – odpowiedział poproszony przez nas o komentarz prezydent Mirosław Pobłocki – Nie wiemy jeszcze, jakie będą efekty tych działań, czy rzeczywiście uda się zachęcić gastronomików do inwestowania na Starym Mieście. Wybór gastronomii wynika z tego, że według naszej opinii jest to działalność, która przyciąga na Stare Miasto najwięcej mieszkańców. Oczywiście w przyszłości nie zamykamy wachlarza ulg, również jeśli chodzi o inne branże. Istnieją także inne narzędzia wspierające przedsiębiorców, m.in. uchwała Rady Miejskiej z 2012 r. , zgodnie z którą przedsiębiorcy tworzący nowe miejsca pracy w związku z realizacją nowej inwestycji są zwolnieni z podatku od nieruchomości. Zwolnienie może być przyznane na okres maksymalnie do 7 lat. Ten przepis dotyczy całego miasta, również Starówki.
– Pierwszy raz na temat ulgi rozmawialiśmy na komisji gospodarczej sześć lat temu – przypomniał Krzysztof Misiewicz – Temat był dość trudny i skomplikowany prawnie, czekaliśmy np. na interpretację UE co do pomocy publicznej, dodatkowo trzeba było do niego przekonać innych radnych, dlatego zajęło nam to tyle czasu. W tym okresie regularnie pojawiały się wypowiedzi o naszych planach i nigdy żaden inny przedsiębiorca nie zgłaszał potrzeby wsparcia innej działalności na terenie Starego Miasta. Jako miasto określiliśmy naszą politykę, wedle której chcemy, żeby na Starym Mieście pojawiło się więcej lokali gastronomicznych. Czy jest to sprawiedliwe wobec innej działalności? Ustalaliśmy konkretną politykę dotyczącą Starówki i staramy się ją konsekwentnie realizować. Niestety, nie stać nas na zwolnienie z podatków wszystkich rodzajów działalności. Czy stawia je to w gorszej sytuacji? Nie, bo gastronomia nie jest konkurencją dla innej działalności. Nie nam decydować kto i na jaką działalność wynajmuje swój prywatny lokal. My tylko zachęcamy do gastronomi. Wielokrotnie rozmawialiśmy na temat zabronienia otwierania tzw. lumpeksów na terenie Starego Miasta, ale skoro w dzisiejszych czasach tylko taka działalność jest w stanie się utrzymać, to moim zdaniem nie powinniśmy pozbawiać możliwości zarobku właścicieli lokali. Osobiście bardzo mi się to nie podoba, ale żeby to zmienić, potrzeba będzie jeszcze dużo czasu i konsekwencji w realizacji naszych planów.
Tymczasem jesienią ubiegłego roku premier Donald Tusk ogłosił plan powołania Narodowego Funduszu Rewitalizacji Miast, z kwotą 25 mld zł do rozdysponowania na lata 2014-2020. Można w tym upatrywać szansy na drugą turę rewitalizacji Starego Miasta, tczewskie władze podchodzą jednak do sprawy z dystansem, podkreślając, że jest jeszcze za wcześnie, a sam Fundusz nie został do końca uregulowany prawnie.
– Dopóki nie poznamy zasad przyznawania środków z różnych źródeł zewnętrznych, nie będę wypowiadał się na temat celów, ponieważ nie wiemy, na co rząd czy samorząd wojewódzki będzie przyznawał dotacje – zastrzegł szeroko prezydent Pobłocki
Radny Misiewicz poinformował nas jednak, że wciąż prowadzone są działania różnych podmiotów samorządowych mające na celu ożywienie zabytkowej dzielnicy Tczewa:
– Do końca roku chcemy uchwalić zmianę organizacji ruchu na terenie Starego Miasta. Planujemy zmienić uchwałę o zasobie mieszkaniowym, żeby nie tworzyć na Starówce kolejnych mieszkań socjalnych, a także z czasem ograniczyć ich ilość. Chcielibyśmy pozbywać się lokali, żeby z czasem zmienić strukturę własności na terenie dzielnicy na prywatną w budynkach wspólnotowych. Czekamy na nowe rozdanie środków unijnych i zastanawiamy się nad kontynuacją programu rewitalizacji – wymienił, po czym dopowiedział – Dodatkowo staram się przekonać właścicieli, do tego, żeby obniżyli ceny wynajmu lokali. Dzisiaj na terenie Starego Miasta nie ma szans, aby otrzymać 50zł/m2, a takie są niestety często oczekiwania.
Pocieszające jest to, że władze miasta i samorządowcy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i nakładów pracy, jakich wciąż jeszcze wymagać będzie poprawa.
– Pomysłów, które omawiamy jest wiele, niektóre staramy się realizować, a niektóre trafiają na półkę – przyznał radny Misiewicz – Po wielu rozmowach i dyskusjach jestem zdania, że złotego środka dzisiaj nikt nie wymyśli. Ludzie mają coraz mniej pieniędzy i przekłada się to na ilość kupowanych towarów drugiej lub dalszej potrzeby. Dzisiaj widzimy początek zamierania Manhattanu i moim zdaniem nie jest to wina Galerii, a zasobności portfela mieszkańców Tczewa.
– Remonty są najprostsze, wystarczy mieć pieniądze – wypowiedział się z kolei prezydent Pobłocki – Dużo trudniejsza jest rewitalizacja społeczna. Tu trzeba zmieniać mentalność ludzi, ich postawy, mobilizować mieszkańców do działania i angażowania się w sprawy własnej dzielnicy. Zrobić remont budynku, który za kilka lat będzie zdewastowany to nie sztuka, sztuką jest wyremontować budynek, który będzie przynosił pożytek miastu, dzielnicy, z którego mieszkańcy będą dobrze i mądrze korzystać. Tczewianie muszą się czuć gospodarzami swoich dzielnic. Bez takiego poczucia wspólnoty i odpowiedzialności trudno walczyć np. z wandalizmem czy razem z mieszkańcami organizować jakiekolwiek przedsięwzięcia. Ten proces czasami trwa przez kilka pokoleń.
Stare Miasto, choćby z racji swojego historycznego i zabytkowego charakteru, jest dzielnicą o dużym potencjalne, niestety bardzo długo marnotrawionym. Dziś możemy obserwować owoce wieloletnich zaniedbań. Dzięki funduszom europejskim odzyskało przynajmniej częściowo blask i kolor. Warto jednak, aby wysiłki wszystkich tczewian zdolnych zaprowadzić jakąkolwiek poprawę – władz miasta i jednostek budżetowych, oczywiście, ale także pozarządowców i samych mieszkańców – skupiały się nie tylko na wyremontowaniu n-tej kamienicy, otworzeniu nastu restauracji oraz wprowadzeniu dowolnie wielu ulg i udogodnień. Warto iść za przykładem choćby Muzycznej Starówki, Święta Ulicy czy spacerów historycznych Dawnego Tczewa – zagospodarować przestrzeń pomiędzy lokalami, dać tczewianom powód do tego, aby na Starówce spędzali ciekawie czas, a nie jedynie zajeżdżali na obiad; animować atrakcyjne wydarzenia, o których ludzie rozmawiać będą później w pobliskiej kawiarni, a nie oferować samą tylko kawę.
Najstarsza dzielnica miasta na pewno na to zasługuje.