Strona głównaKociewiePELPLIN. Cysterska „mała ojczyzna”.

PELPLIN. Cysterska „mała ojczyzna”.

Chyba każdy z nas był kiedyś w Pelplinie. I chyba nikt z Kociewiaków nie traktuje w sposób podróżniczo-krajoznawczy tego uroczego, klerykalnego miasteczka. Jest to bodaj najdobitniejszy przykład znanej maksymy „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Pelplin to bowiem skondensowana do granic wytrzymałości turystyczna pigułka.

„Pelplin. Stolica diecezji. Tu zdarzyło się literalnie wszystko, co było ważne w moim życiu. Jedna ulica prowadzi z dworca na rynek, druga z rynku, obok katedry, do Starogardu Gdańskiego, z tym, że za mostem rozgałęzia się w kierunku cmentarza nad rzeką. Tu będę chyba mieszkał do śmierci. Że takie małe miasteczko? Po tylu podróżach wiadomo już mniej więcej, że świat może być jedną rzeką, jednym kościołem, jedną ulicą, drzewem za oknem, odrobiną książek, płyt i – last but not least – kilku dobrymi ludźmi” – pisał w Gałęziach i liściach ks. Janusz St. Pasierb, kapłan, uczony, poeta, który trwale związał się z Pelplinem.

Zabudowa dawnego opactwa Pelplin, źródło: www.wikipedia.pl, autor: Lukaszpelplin89

Po takiej promocji nie trzeba więcej miasteczka reklamować, ale czy wiadomo, co ks. Pasierba tak zachwyciło? W końcu każdy w Pelplinie był, ale czy każdy go zna? Dwa pierwsze skojarzenia – katedra i Biblia Gutenberga. Ta pierwsza wybudowana na bagnistym terenie przez zakon Cystersów na przełomie XIII i XIV wieku, potężna, monumentalna, z bogatymi zdobieniami i ornamentami, druga – jedyna w Polsce, jakże unikalna księga. Wszystko to boskie, pełne patosu, wzniosłe i koturnowe. Ale też nie pozbawione potoczności i czysto ludzkiej złośliwości, poczucia humoru czy ironii. W prawej nawie bazyliki figurę świętego Łukasza okalają rzeźby aniołków. Podczas montażu całości fundatorzy nie wypłacili artyście tylu pieniędzy za ołtarz, ile żądał, jeden aniołek więc… jest łysy! W zamian za złośliwość pracodawcy rzeźbiarz usunął rajskie blond loczki. Inaczej zachował się poszkodowany w podobny sposób wykonawca ławek, vis a vis owego karykaturalnego ołtarza. Nie otrzymawszy zapłaty, wyrzeźbił swoją podobiznę na jednym z siedzeń. Zrobił to jednak na tyle złośliwie i bałwochwalczo, że twarz ta umieszczona jest od spodu – by ją ujrzeć, należy klęknąć. W katedrze pelplińskiej widać nie tylko święci mają swe konterfekty, które się czci! W Muzeum Diecezjalnym, prócz średniowiecznego wyposażenia kilku toruńskich i pomorskich kościołów, ton złota i zbiorów papieskich, jest jedyny w Polsce egzemplarz Biblii Gutenberga. O tyle cenny, że w oryginalnej, XV-wiecznej oprawie. Nie każdy wie, że na 48 stronie znajduje się plama tuszu, obnażająca technikę średniowiecznego druku, że Biblii brakuje stron z Apokalipsą, i… że wystawiony w Muzeum egzemplarz to kopia! Pomimo pozorów zabezpieczeń, alarmów, podczerwonych czujników świetlnych i barierek, w klatce wykonanej z pancernego szkła nie zawsze znajduje się oryginał! Ten leży w muzealnych katakumbach, zapewne zabezpieczony jeszcze staranniej niż duplikat; chroniony przed zniszczeniem i kradzieżą, konserwowany regularnie, jest eksponowany tylko w najważniejszych momentach. Przez pozostały czas w sali jego brat bliźniak oszukuje wszystkich zwiedzających! Takich i podobnych ciekawostek w Pelplinie mnóstwo.

biblia gutenberga pelplin
Biblia Gutenberga, źródło: www.wikipedia.pl, autor: Kpalion

Prócz typowo sakralnych zabytków, skądinąd niezwykle cennych, warto miasto odwiedzić we wrześniu, podczas Jarmarku Cysterskiego, na którym funkcjonuje fantastyczny pchli targ – raj dla łowców staroci, unikatów i kolekcjonerów wszelkiej maści bibelotów. Czynne są także wówczas, niedostępne przez resztę roku, Ogrody Biskupie, malownicze i ujmujące.

„W Pelplinie przed oknami miałem cały park, potężny jak symfonia i tak piękny w swojej nieregularności, zagmatwaniu i pewnym zaniedbaniu, że trudno się było oderwać od spoglądania w okno. Przed moimi oknami rosły, wraz z dzikim bzem, potężne jaśminy” – wspomina ks. Pasierb. Uczony kapłan został pochowany w swojej „małej ojczyźnie”. Jeszcze za życia upatrzył sobie w Pelplinie ogromny kamień, który miał spocząć na jego mogile. Zwykł wówczas mawiać „Tylko mnie nie nakryjcie tą straszną betonowo-lastrykową płytą, żebym się nie wstydził zmartwychwstawać”. Gdzie ów grób z głazem narzutowym się znajduje? Ciekawy turysta niech sam odnajdzie. A to wszystko stanowi raptem część atrakcji Pelplina. Zamiast Lourdes czy San Giovanni Rotondo – pobliskie miasteczko. Warto!

Autor: Maciej Olszewski

Popularne